Lubisz powspominać swoje wakacyjne przygody kiedy za
oknem robi się szaro, zimno i wieczory stają się coraz dłuższe? Zawinąć się w
ciepły koc, wziąć do ręki kubek gorącej herbaty i tak jeszcze na chwilę w swych
myślach przenieś się tam gdzie było Ci naprawdę dobrze by poczuć na twarzy
padające promienie słońca i ciepły powiew wiatru…
Jaki w tym roku kierunek obrałaś na swoje letnie
podboje – morze, góry, wieś, a może ruszyłeś gdzieś dalej, poza granice naszego
kraju? Ja jak co roku wybrałam środek Polski – Wielkopolskę. Również jak co
roku na swój urlop musiałam się trochę naczekać. Druga połowa sierpnia. Wszyscy
dookoła zaczynają już mówić, że lato się kończy, że wakacje się kończą, że czas
szykować dzieci do szkoły a ja, ja zaczynam się pakować. Biorę pod pachę torbę
pełną ciuszków, pod drugą pachę whisky i colę (jak dla mnie obowiązkowy zestaw
na turnus rehabilitacyjny ;) ) i ruszam, na swoje coroczne dwutygodniowe wojaże.
Do Wągrowca na turnus aktywnej rehabilitacji
organizowany przez Stowarzyszenie Sportowo rehabilitacyjne START Poznań jeździe
rokrocznie, niezmiennie od 13 lat. Jednak pomimo upływu czasu, swój pierwszy
dzień na obozie pamiętam jakby to było wczoraj. Pamiętam, że przyjechałam
troszkę później niż reszta uczestników więc jak się zgłosiłam do recepcji
ośrodka wezwano Panią Beatę. Jak się później okazało była to wiceprezes STARTu
Poznań. Pani Beata przywitała się ze mną, dała klucze od domku, oznajmiła o
której jest kolacja, wspomniała jeszcze, że po kolacji jest spotkanie informacyjne,
odwróciła się na pięcie i poszła. „Ale chwila.” Pomyślałam - „Nie
da mi Pani opiekuna? Nikt mnie nie będzie pilnował? Nie boi się Pani, że się wywalę?”
Nie zastanawiając się jednak dłużej zgarnęłam klucze i poleciałam szukać
swojego domku. Tam już czekała na mnie moja przyjaciółka Natalia, z którą byłam
umówiona. W padłam do pokoju i zobaczyłam
– dwa łóżka. „Ala jak to?” Pomyślałam. „To zna mi nie mieszka żaden opiekun? Nikt
mnie nie będzie pilnował? Mogę sama iść pod prysznic i nie muszę do tego nikogo
przekonywać?” Po szybkim rozpakowaniu Natalia zaproponowała abyśmy zwiedziły
ośrodek. Poszłyśmy do baru, do kawiarni, której już nie ma, zwiedziliśmy
ośrodek na zewnątrz. W pewnym momencie Natalia zaproponowała aby zejść na dół
nad jezioro. „Ooo nie.” Pomyślałam. „To już będzie przesada. Przecież ja muszę
ich najpierw do siebie przekonać!! Przekonać, że wiem co robię, że mogą mi
zaufać, że mogę chodzić sama po schodach, że mogę się przewrócić i nic sobie
nie zrobić (na ogół ;) ).” Widząc jednak, że koleżanka nie zamierza na mnie
czekać, nie pewnym krokiem, oglądając się za siebie, poszłam za nią. Ku mojemu
zdziwieniu nie pobiegła za nami chmara ludzi , która miała by się na de mną
wytrząsać – co ja wyrabiam. Już Ci oszczędzę
opowieści o tym jak się czaiłam bo nie wiedziałam czy mogę kupić sobie piwko i
jak chyba dopiero po paru dniach wzięłam sobie drinka. Jednak nigdy nie zapomnę
jak kupiłam drinka, nagle pojawił się Pan Romek, sam prezes STARTu i spokojnie zapytał gdzie ma przenieś mojego drinka. Chyba
właśnie w tym momencie poczułam się jak w śród swoich. Nie wiem czy mnie
zrozumiesz. To nie chodzi o to, że musze pić czy móc sama chodzić po schodach
aby czuć się dobrze. Jednak jest zasada, którą obserwuję od lat. Im bardzie,
środowisko, w którym jestem, ufa mi, że jestem „dorosłą dziewczynką”, wie, że
jeśli będę potrzebowała pomocy, to o nią proszę, tym łatwiej mi się funkcjonuje,
tym czuje się pewniej i bezpieczniej. Na moich wcześniejszych wyjazdach
niestety nie zawsze ta zasada była obopólna.
I tak od 13 lat wracam na „naszą aktywną”. Nie, no
oczywiście nie tylko dla tego, że z kadrą żyję jak „za pan brat” i wiem, że
zawsze mi poleją ;). Podoba mi się także, a może i przede wszystkim program
proponowany przez organizatorów. Codziennie dostajemy pakiet zajęć do wyboru i
uwierz mi czasami ciężko jest ze wszystkiego skorzystać. Są zajęcia nad wodą
czyli jazda za motorówką na narcie, bananie czy tzw. kanapie. Ja nartę sobie
daruję, ale banan, kanapa to już coś dla mnie i uwierz mi też daje nie złą adrenalinę. Oprócz tego mogę iść sobie
popływać w ciepłym basenie i się troszkę potopić, pograć w kręgle siedząc
tyłkiem na podłodze lub przespać się na fotelu masującym. Po kolacji organizujemy sobie jakiś wieczorek
kulturalno-rozrywkowy a później – co?! Do baru i „piąta rano zabawa skończona…”
.
Tegoroczną „aktywną” również zaliczam do udanych. Po
13-stu latach w końcu zasłużyłam na
najlepszy pokój – czyli w hotelu, na parterze, od strony jeziora. Miałam super współlokatorkę,
która dbała o mnie jak należy ;) :), Sylwia wież co mam na myśli. I jak
zawsze spędziłam szalone dwa tygodnie, które pozwoliły mi „naładować akumulatory”
na cały koleiny rok.
Ta 13-sta „aktywna” była jednak troszkę dla mnie
pechowa. Miałam bliskie spotkanie 3-go stopnia z podłogą i kolejna „sznytka” na czole moja. No,
ale co? Przyjechało pogotowie, doktorek ładnie zszył i tyle. Ja wiedziałam, że
ten dzień kiedyś nadejdzie. Ze START-owską kadrą jeżdżę już tyle lal, w końcu
musiało na nich trafić. W pierwszej chwili jednak wystraszyłam się i pomyślałam
– „no nie, pewnie teraz zaczną panikować, nie pozwolą samej się ruszyć”. Jednak
chyba miałam zaćmienie umysłu, może przez to uderzenie w głowę ;). Może troszkę
popanikowali, przez pierwsze dwa dni, ale chyba bardziej „kulawi” niż sama
kadra. No i nasz kochany kierownik „Picia” zasugerował abym przez pierwsze dwa
wieczory przystopowała, ale ok, tu akurat miał rację. Tak naprawdę wszyscy
byli kochani i dziękują im za to!! Szybko jednak wszystko wróciło do normy i na
całe szczęście po dwóch dniach wiara zapomniała o całej akcji. Bo pamiętasz
zasadę? Im Ty bardziej mi ufasz, tym ja lepiej funkcjonuję. I proszę, trzymajmy
się tego! Cześć, „do usłyszenie”.
Ja tam Tobie ufam i dla mnie to co piszesz w tym poście też jest normalne :). I tak :). Ja Ciebie bardzo dobrze rozumiem o co Ci chodzi z tym strachem i tym wszystkim, że każdy będzie chciał się Tobą opiekować itd :). Ja tego nie robię, że pomagam na siłę, bo jestem zdania, że każdy powinienbyć samodzielny itd, a jak będzie chciał pomocy to sam poprosi więc jestem spokojna o to bardzo :). Mam koleżankę z tym co Ty i praktycznie jej nie pomagałam nigdy chyba, że chciała to wtedy tak, ale takto ją upewniałam nawet, że da radę wszystko zrobić itd i po różnych obozach naszych teraz w to bardziej wierzy chociaż z tym też jest różnie bardzo, ale naogół dobrze jest :).
OdpowiedzUsuń