wtorek, 11 października 2016

13-sta „aktywna”

Lubisz powspominać swoje wakacyjne przygody kiedy za oknem robi się szaro, zimno i wieczory stają się coraz dłuższe? Zawinąć się w ciepły koc, wziąć do ręki kubek gorącej herbaty i tak jeszcze na chwilę w swych myślach przenieś się tam gdzie było Ci naprawdę dobrze by poczuć na twarzy padające promienie słońca i ciepły powiew wiatru…

Jaki w tym roku kierunek obrałaś na swoje letnie podboje – morze, góry, wieś, a może ruszyłeś gdzieś dalej, poza granice naszego kraju? Ja jak co roku wybrałam środek Polski – Wielkopolskę. Również jak co roku na swój urlop musiałam się trochę naczekać. Druga połowa sierpnia. Wszyscy dookoła zaczynają już mówić, że lato się kończy, że wakacje się kończą, że czas szykować dzieci do szkoły a ja, ja zaczynam się pakować. Biorę pod pachę torbę pełną ciuszków, pod drugą pachę whisky i colę (jak dla mnie obowiązkowy zestaw na turnus rehabilitacyjny ;) ) i ruszam, na swoje coroczne dwutygodniowe wojaże.
Do Wągrowca na turnus aktywnej rehabilitacji organizowany przez Stowarzyszenie Sportowo rehabilitacyjne START Poznań jeździe rokrocznie, niezmiennie od 13 lat. Jednak pomimo upływu czasu, swój pierwszy dzień na obozie pamiętam jakby to było wczoraj. Pamiętam, że przyjechałam troszkę później niż reszta uczestników więc jak się zgłosiłam do recepcji ośrodka wezwano Panią Beatę. Jak się później okazało była to wiceprezes STARTu Poznań. Pani Beata przywitała się ze mną, dała klucze od domku, oznajmiła o której jest kolacja, wspomniała jeszcze, że po kolacji jest spotkanie informacyjne, odwróciła się na pięcie i poszła. „Ale chwila.” Pomyślałam  -  „Nie da mi Pani opiekuna? Nikt mnie nie będzie pilnował? Nie boi się Pani, że się wywalę?” Nie zastanawiając się jednak dłużej zgarnęłam klucze i poleciałam szukać swojego domku. Tam już czekała na mnie moja przyjaciółka Natalia, z którą byłam umówiona.  W padłam do pokoju i zobaczyłam – dwa łóżka. „Ala jak to?” Pomyślałam. „To zna mi nie mieszka żaden opiekun? Nikt mnie nie będzie pilnował? Mogę sama iść pod prysznic i nie muszę do tego nikogo przekonywać?” Po szybkim rozpakowaniu Natalia zaproponowała abyśmy zwiedziły ośrodek. Poszłyśmy do baru, do kawiarni, której już nie ma, zwiedziliśmy ośrodek na zewnątrz. W pewnym momencie Natalia zaproponowała aby zejść na dół nad jezioro. „Ooo nie.” Pomyślałam. „To już będzie przesada. Przecież ja muszę ich najpierw do siebie przekonać!! Przekonać, że wiem co robię, że mogą mi zaufać, że mogę chodzić sama po schodach, że mogę się przewrócić i nic sobie nie zrobić (na ogół ;) ).” Widząc jednak, że koleżanka nie zamierza na mnie czekać, nie pewnym krokiem, oglądając się za siebie, poszłam za nią. Ku mojemu zdziwieniu nie pobiegła za nami chmara ludzi , która miała by się na de mną wytrząsać – co ja wyrabiam.  Już Ci oszczędzę opowieści o tym jak się czaiłam bo nie wiedziałam czy mogę kupić sobie piwko i jak chyba dopiero po paru dniach wzięłam sobie drinka. Jednak nigdy nie zapomnę jak kupiłam drinka, nagle pojawił się Pan Romek, sam prezes STARTu i spokojnie  zapytał gdzie ma przenieś mojego drinka. Chyba właśnie w tym momencie poczułam się jak w śród swoich. Nie wiem czy mnie zrozumiesz. To nie chodzi o to, że musze pić czy móc sama chodzić po schodach aby czuć się dobrze. Jednak jest zasada, którą obserwuję od lat. Im bardzie, środowisko, w którym jestem, ufa mi, że jestem „dorosłą dziewczynką”, wie, że jeśli będę potrzebowała pomocy, to o nią proszę, tym łatwiej mi się funkcjonuje, tym czuje się pewniej i bezpieczniej. Na moich wcześniejszych wyjazdach niestety nie zawsze ta zasada była obopólna.
I tak od 13 lat wracam na „naszą aktywną”. Nie, no oczywiście nie tylko dla tego, że z kadrą żyję jak „za pan brat” i wiem, że zawsze mi poleją ;). Podoba mi się także, a może i przede wszystkim program proponowany przez organizatorów. Codziennie dostajemy pakiet zajęć do wyboru i uwierz mi czasami ciężko jest ze wszystkiego skorzystać. Są zajęcia nad wodą czyli jazda za motorówką na narcie, bananie czy tzw. kanapie. Ja nartę sobie daruję, ale banan, kanapa to już coś dla mnie i uwierz mi też daje nie  złą adrenalinę. Oprócz tego mogę iść sobie popływać w ciepłym basenie i się troszkę potopić, pograć w kręgle siedząc tyłkiem na podłodze lub przespać się na fotelu masującym.  Po kolacji organizujemy sobie jakiś wieczorek kulturalno-rozrywkowy a później – co?! Do baru i „piąta rano zabawa skończona…” .
Tegoroczną „aktywną” również zaliczam do udanych. Po 13-stu latach  w końcu zasłużyłam na najlepszy pokój – czyli w hotelu, na parterze, od strony jeziora. Miałam super współlokatorkę, która dbała o mnie jak należy ;) :), Sylwia wież co mam na myśli.  I jak zawsze spędziłam szalone dwa tygodnie, które pozwoliły mi „naładować akumulatory” na cały koleiny rok.
Ta 13-sta „aktywna” była jednak troszkę dla mnie pechowa. Miałam bliskie spotkanie 3-go stopnia z  podłogą i kolejna „sznytka” na czole moja. No, ale co? Przyjechało pogotowie, doktorek ładnie zszył i tyle. Ja wiedziałam, że ten dzień kiedyś nadejdzie. Ze START-owską kadrą jeżdżę już tyle lal, w końcu musiało na nich trafić. W pierwszej chwili jednak wystraszyłam się i pomyślałam – „no nie, pewnie teraz zaczną panikować, nie pozwolą samej się ruszyć”. Jednak chyba miałam zaćmienie umysłu, może przez to uderzenie w głowę ;). Może troszkę popanikowali, przez pierwsze dwa dni, ale chyba bardziej „kulawi” niż sama kadra. No i nasz kochany kierownik „Picia” zasugerował abym  przez pierwsze dwa wieczory przystopowała, ale ok, tu akurat miał rację. Tak naprawdę wszyscy byli kochani i dziękują im za to!! Szybko jednak wszystko wróciło do normy i na całe szczęście po dwóch dniach wiara zapomniała o całej akcji. Bo pamiętasz zasadę? Im Ty bardziej mi ufasz, tym ja lepiej funkcjonuję. I proszę, trzymajmy się tego! Cześć, „do usłyszenie”.

1 komentarz:

  1. Ja tam Tobie ufam i dla mnie to co piszesz w tym poście też jest normalne :). I tak :). Ja Ciebie bardzo dobrze rozumiem o co Ci chodzi z tym strachem i tym wszystkim, że każdy będzie chciał się Tobą opiekować itd :). Ja tego nie robię, że pomagam na siłę, bo jestem zdania, że każdy powinienbyć samodzielny itd, a jak będzie chciał pomocy to sam poprosi więc jestem spokojna o to bardzo :). Mam koleżankę z tym co Ty i praktycznie jej nie pomagałam nigdy chyba, że chciała to wtedy tak, ale takto ją upewniałam nawet, że da radę wszystko zrobić itd i po różnych obozach naszych teraz w to bardziej wierzy chociaż z tym też jest różnie bardzo, ale naogół dobrze jest :).

    OdpowiedzUsuń