sobota, 28 grudnia 2019

Puściłam się z Trawką… i to bez gumek…

Rehabilitacja ruchowa i społeczna osób niepełnosprawnych poprzez nurkowanie. Co pomyślisz gdy usłyszysz takie zdanie? Głupota? Bzdura totalna? Przecie rehabilitacja to tylko w sanatorium, to tylko na kozetkach z podwieszkami, to tylko w małym basenie z solankową, podgrzewaną wodą. A gdybym tak spróbowała zmienić Twoje myślenie? Myślę, mam nadzieję, że pojęcie aktywnej rehabilitacji jest Ci bardziej znane. Ta nazwa już od dawna funkcjonuje w naszym społeczeństwie. Jej głównym celem, jak każdej rehabilitacji, jest usprawnić niepełnosprawne ciało na tyle ile jest to możliwe. Wykorzystując różnego rodzaju dyscypliny, takie jak np. koszykówka na wózkach, taniec na wózkach, jeździectwo, kolarstwo, lekkoatletyka i wiele, wiele innych daje się osobą z niepełnosprawnością atrakcyjne propozycje aktywności ruchowej. W moim przekonaniu kluczowe jest tu słowo – atrakcyjne. Chyba każdy z nas, nie ważne czy jesteś pełno czy niepełnosprawny, potrzebujemy w swoim życiu czegoś atrakcyjnego, czegoś co będzie nas niosło, czegoś co sprawi, że podczas naszej szarej codzienności będziemy mieli na co czekać.



„JUTRO WYJAZD. POJUTRO PÓŁNOCNE NURKI JESIENIĄ. Chyba dla najdzielniejszych   PŁOTKI RULES”. Kiedy 3 października Asienka (moja nurkowa mamuśka) puściła tego posta na swoim facebooku serca zaczęło mi szybciej bić. Ja chyba naprawdę zwariowałam – pomyślałam – totalnie mi odbiło. Z czym do ludzi? Przecież w lipcu w Krakowie naprawdę  się nie popisałam, a teraz co?!! Morsa z siebie robię? Trzeba mieć naprawdę nie po kolei w głowie. Jednak właśnie tam, już ostatniego dnia na Bagrach (nasza ostatnia baza nurkowa na Krakowski Letnich Nurkach) dostałyśmy od Asienki propozycje tego wyjazdu. „Nie martwcie się – powiedziała – jeśli tylko chcecie możemy zobaczyć się już we wrześniu w Płotkach”. Zawsze to robi. Zawsze kiedy wydaje mi się, że coś się kończy (no bo kończy się jakiś wyjazd) daje mi kolejną propozycje. Tak od razu, bez pytania, podaje mi „kolejną linę”, po której mogę się ciągnąć.


Poczynania stowarzyszenia krok po kroku HSA śledziłam już od dawna. To właśnie oni, od 3 lat w Pile na jeziorze Płotki, budują wyjątkowe miejsce rehabilitacji nurkowej. Projekt ten jest unikalny na skale światową. Obiekt jest w całości dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych. Będą to dwie platformy z ruchomym dnem, co będzie umożliwiało bezpieczne i spokojne zanurzenie. Jedna platforma będzie na powietrzu, druga w budynku zamkniętym, co umożliwi ich użytkowanie przez całą dobę (ja jeszcze tego nie czuję ale podobno nurkowanie nocne to mega atrakcja), jak również przez cały rok (nurkowanie pod lodem... to byłoby coś…). Przy obu platformach zamontowane zostaną podnośniki dla osób poruszających na wózkach. Wybudowana na jeziorze baza połączona jest z brzegiem szerokim, płaskim postem co ułatwi osobą z ograniczoną sprawnością ruchową dostanie się do niej. Pomyślano też o zapleczu socjalnym, które zawierać będzie miejsce do przebrania się, przystosowaną łazienkę z prysznicem i z kozetką do przebrania osób leżących. Na miejscu będzie też kawiarnia dla osób towarzyszących. Budynek jest ogrzewany co jest niezwykle istotne dla osób z problemami termoregulacji. Baza będzie także zapewniała wypożyczenie całego sprzętu nurkowego – od pianek różnego rodzaju grubości do skafandrów suchych, po buty, kaptury, rękawiczki, aż do całego ekwipunku czyli butle, jackety, balasty, maski jak i maski pełnotwarzowe. Na tym wyjeździe właśnie maska pełnotwarzowa była kluczem do sukcesu.
W domu o masce pełnotwarzowej słyszałam już od dawna „Ty córka a może tak? Widziałem na National Geographic jak nurkowali w maskach zakrywających całą twarz i nurkowie mogli się ze sobą komunikować”. Mojego Tatuśka może troszkę fantazja poniosła, aczkolwiek maska, którą miałam okazje wypróbować na tym wyjdzie była dla mnie równie dobrym rozwiązaniem. Cieszyłam się jak dziecko. To znaczy… no dobra, przyznam Ci się, miałam plan. Cała ta zabawa z nurkowaniem polega na wciąganiu się na kolejne jej szczeble. Najpierw robisz stopień podstawowy Professional Association Diving Instructor  (PADI) Open Water Diver (OWD), potem nurka zaawansowanego PADI Advanced Diver (AOWD), następnie jest nurek ratownik PADI Rescue Diver aż do mistrza nurkowego PADI Divemaster (DM) czyli pierwszy stopień zawodowy w PADI. Są to certyfikowane stopnie nurkowe uznawane na całym świecie i dotyczą również osób niepełnosprawnych nurkujących w systemie  HSA. No dobra, może Divemasterem to ja nie będę, Rescue też raczej nie, ale czy już mam rezygnować z OWD? Myślę, że nie. Wiem, że z maską pełnotrzową, którą dysponuje baza stowarzyszenia krok po kroku HSA nie ukończę kursu OWD, a ja nie chce jeszcze rezygnować z tej zabawy. Siądzie jednak, że maska ta pozwoli mi się przełamać, pozwoli mi się oswoić, przyzwyczaić się do tego nowego świata, w którym tak bardzo chcę być. 


Ta przyjemność mnie jednak troszkę kosztowała, jak to się mówi „w życiu nie ma nic za darmo”. To był cwany plan Asienki – „jak chcesz wypróbować maskę pełnotwarzową schodzisz z Trawą i nie ma innej obcy, ja nie mam doświadczenia z tą maską” – usłyszałam od swej instruktorki. No cóż… chyba miała mnie w szachu. Trawę – Krzysztofa Trawińskiego (prezesa stowarzyszenie krok po kroku HSA) poznałam podczas swojego ostatniego pobytu w Egipcie. Taki łysy wariat ale dobrze mu z oczu patrzyło. Kiedy Asienka oddała mnie w jego, ręce cudnie się mą zaopiekował. Do swojej grubej pianki dostałam buty i rękawiczki. Pomimo, że w ten październikowy, nie zbyt ciepły dzień, musiałam wyjść na dwór (platforma w środku bazy jeszcze nie była gotowa do użytkowania), było mi naprawdę ciepło. W końcu znalazłam się w wodzie i zeszłam z nim, tak po prostu. Nawet przemyśl mi nie przeszło, że uda mi się zanurzyć i wypłynąć pod bazą, tam gdzie ma być zamontowana druga platforma w pomieszczeniu zamkniętym. Potem popłynęliśmy jeszcze w drugą stronę, w końcu zobaczyłam jakiegoś wraka, był to chyba maluch. Tak oto po raz kolejny pod wodą się puściłam, puściłam się z Trawką. Myślę, że nie bez znaczenie miała maska, w której tego dnia nurkowałam, faktycznie pomogła troszkę się przełamać. Musiałam bym jednak nauczyć się w niej przedmuchiwać uszy, co wyglądało nieco inaczej jak podczas nurkowania z tradycyjnym aparatem. Na razie kiepsko mi szło. 


To nie był koniec tego zwariowanego, pełnego wrażeń dnia. Czekał nas jeszcze wieczorek zorganizowany przez stowarzyszenie krok po kroku HSA. Na tym że wieczorku Asienka postanowiła dokończyć swój cwany plan i „postawić kropkę nad i”. Nie pytając mnie o zdanie, wręczyła mikrofon w łapy i kazała głośno wyznać co dzisiaj zaszło. Zrobiłam to, jednak ten moment wykorzystałam na sprawdzenie siebie, na sprawdzenie czy jeszcze potrafię powiedzieć coś do „szerszej” publiczności moją „nową” mową z terapii, którą nie tak dawno przeszłam. Wzięłam mikrofon do rąk i bujając się, co miało nadać odpowiedni rytm mojej mowie powiedziałam to, powiedziałam, że się puściłam, puściłam się dziś z Trawką… i mam nadzieje, że choć jedna osoba, która była na sali, mnie wówczas zrozumiała.


Gorzej było następnego dnia. Tu poległam po całość. Ej no ale byłam pewna, że sobie jaja ze mnie robią, to znaczy z nas, ze mnie i z Janusza. Janusz to facet, którego szanuje i podziwiam.  Człowiek legenda. Nurkuje od przeszło 40 lat. Zawsze żył na pełnych obrotach i swoją pasją do nurkowania chciał zarażać innych. Jego pęd życia nie poskromił nawet wylew, który przeszedł, co skutkowało częściową utratą sprawności jak również utratą zdolności komunikowania się werbalnie. Janusz komunikuje się ze światem wykorzystując tylko i wyłącznie szeroko pojętą komunikacją pozawerbalną. Pojęcia nie mam jak on to ogarnia, ale jest wstanie przekazać swoje myśli każdemu, kto będzie chciał go poznać i poświęci mu troszkę więcej czasu. Jednak kiedy Aśka z Trawą zaczęli nawijać, że mamy udzielić wywiadu przed kamerą do kręconego filmu o stowarzyszeniu krok za krokiem z HSA i budowanej przez nich bazy, naprawdę myślałam, że to żart. Nagle słyszę – „Iza idziesz, Twoja kolej”. Ala co? Gdzie? Jak? – pomyślałam. Za nim się nie obejrzałam siedziałam już przed kamerą, Pani klasnęła mi przed oczami i miałam nawijać, miałam opowiedzieć czym jest dla mnie nurkowanie i co mi daje. Pojęcia nie mam co wtedy wybełkotałam, jednak wiem, co chciałabym powiedzieć. Powiedziała bym, że o nurkowaniu marzyłam od dziecka, jednak to marzenie raczej należało do kategorii tych marzeń nierealnych. Pewnego dnia spotkałam ludzi, którzy powiedzieli TAK moim marzeniom. To właśnie dzięki nim, dzięki ludziom, którzy zabierają mnie na drugi koniec świata i wciągają pod wodę, dzięki ludziom, którzy odkryli w nurkowaniu nie tylko zabawę ale także jedną z form rehabilitacji osób niepełnosprawnych, dzięki ludziom, którzy budują takie miejsce jak centrum rehabilitacji nurkowej, moje życie się zmienia, moje życie nabiera smaczku. Problemy dnia codziennego stają się o wiele łatwiejsze do pokonania kiedy pomyślę sobie, że za parę miesięcy, za parę tygodni, czy za parę dni znowu tam będę, znowu wrócę pod wodę. Każdy wyjazdy to wielka przygoda, ale także walka, którą trzeba stoczyć z samym sobą, ze swoim lękami, obawami czy zwyczajnym zmęczeniem, które sięga czasami granic możliwości. Jednak kiedy wchodzę pod wodę to tak jakbym przenosiła się w inny wymiar i poznaje swoje ciało od nowa. Woda nie tylko podtrzymuje i unosi, ale przy odpowiedniej temperaturze zmniejsza napięcie mięśniowe, co sprzyja sprawniejszemu niż na lądzie wykonywaniu ruchów, dlatego wierze, że to wodne środowisko pomorze mi odkryć nieznane dotąd możliwości ruchowe własnego ciała, uwierzyć we własne siły i znaleźć nową drogę walki ze światem. 


Tego dnia czekała mnie jeszcze nagródka – nurki z Asienką. Patrz! Moja „mamuśka” przez noc nauczyła się asystować osobie nurkującej w masce pełnotwarzowej. Bystra bestia niej – co nie?! Trawka  schodził z Magdą. Madzia to bardzo sympatyczna, wesoła dziewczyna. Nurkuje od niedawna ale już widać, że wkręciła się w tą przygodę na maksa, jak każdy z nas. Madzia ma w znacznym nie sprawne dłonie, dlatego nie komunikuje się pod wodą w tradycyjny nurkowy sposób, ma ustalony indywidualny system komunikacji (system nurkowanie HSA dopasowywany jest indywidualnie do każdego rodzaju niepełnosprawności). Sprytny Trawka nałożył na rękawiczki Madzi prezerwatywy co by było jej jeszcze cieplej w łapki. Patrz skubany! A ze mną puścił się bez gumek… ;). No cóż, bywa. Tak oto Madzia puściła się z Trawką, ja z Asienką. Jak zawsze było super, choć nie schodziłyśmy głęboko. To był pełen relaks i moje ostatnie chwile tej podwodnej wolności w tym roku. 


Ten październikowy weekend, te dwa przecudne dni, szybko minęły, jak zawsze z byt szybko. Były to jednak dni, które pozwoliły się zresetować, naładować akumulatory. Każdy tego potrzebuje. Każdy też potrzebuje w swoim życiu planów na przyszłość, czegoś na co będzie mógł czekać. Dlatego już w tedy pojawił się pomysł by w styczniu wrócić do Ciechanowa troszkę poćwiczyć na basenie. W kwietniu Egipt? Ponownie zaliczę warsztaty „podnoszenia własnej poprzeczki”? A może faktycznie kiedyś rozbijemy namioty na dzikiej pustyni i tam ponurkujemy? Takie pomysły padały podczas wieczornej imprezy kiedy już wszyscy „puścili wodzy fantazji”, jednak ja po cichu pytam – czemu nie? Dlaczego po cichu? Bo wiem, że to nie jest takie proste. Do tego są potrzebni ludzie z wielkim serduchem, ludzie, którym się chce, którzy dając, nam osobą niepełnosprawnym, możliwość uczestniczenia w tej wielkiej, niekończącej się przygodzie, udowadniają, że możemy duże więcej niż się całemu światu wydaje. A to daje kopa… to po prostu daje kopa. 
Cześć! „Do usłyszenia”!


2 komentarze:

  1. Jesteś bardzo odważna, dzielna, wspaniała. Trzymam kciuki za dalsze doświadczenia, wrażenia i spełnianie marzeń. Pozdrawiam - Ola

    OdpowiedzUsuń