I znowu, znowu długo mnie tu nie było. Zaczęłam się nawet zastanawiać czy ja nie powinnam ogłosić jakiejś reaktywacji. Jednak czy można reaktywować coś, co dopiero zaczynało kiełkować. Biorąc pod uwagę ilość postów na swoim blogu nigdy się nie odważyłam nazwać siebie blogerką. Z drugiej strony zastanawiam się czy tradycyjny blog, taki, na którym teraz jesteśmy nie przechodzi już do lamusa. Teraz przecież wszystko przeniosło się na fajsa a blogi chyba pomału wypychają fanpege. Mam swojego fanpege a i owszem i powiem Ci szczerze (co pewnie wiesz) tam się o wiele częściej odzywam. Powód? Prościej, łatwiej i zdecydowanie szybciej. Posta na fanpege piszę przez wieczór, dwa i puszczam. Posta na blog miesiąc, dwa a może i dłużej, stukając jednym palcem klawisz po klawiszu. Czasem puszczając posta np. o jakieś swojej wyprawie, dwa, trzy miesiące po powrocie, pytałam sama siebie – czy to ma jakikolwiek sens? Przecież dawno się powinno zapomnieć, że się gdziekolwiek było, a niejednokrotnie już się siedziało na walizkach przed kolejnym wyjazdem.